Trafiłam do niego całkiem przez przypadek. Ten wyjazd miał na celu tylko odkrywanie wspaniałości Barcelony. Tym czasem za namową znajomego, którego barwne opowieści o tym miejscu nie miały końca i spowodowały, że zmodyfikowaliśmy lekko plany. I zamiast po wylądowaniu w Gironie udać się na hiszpańskie południe, pojechaliśmy podmiejskim autobusem na „daleką” północ, aż pod francuską granicę do bardzo małego miasteczka Castellfollit de la Roca!
Odrobina historii miasteczka
O miasteczku Castellfollit de la Roca pierwsze wzmianki pochodzą już z początku XI w. Natomiast sama nazwa pojawia się dopiero trzy wieki później. Od tamtego czasu miasteczko było dwukrotnie zniszczone podczas trzęsień ziemi. Co więcej na jego obrzeżach toczyły się bitwy z francuzami, dlatego często było dewastowane i odbudowywane.
Najstarsza jego część-stare miasto, pochodzi z czasów średniowiecznych. Bardzo wąskie i ocienione uliczki, podobnie jak i ulokowane przy nich domy, są zbudowane z kamienia wulkanicznego. Ponad to, wrażenie robi stary kościół San Salvador, który charakteryzuje się dość sporymi gabarytami jak na tak małą powierzchnię miasta, niespełna 1 km2. Pierwotna budowla, po solidnych zniszczeniach podczas wojny, dostała drugie życie w połowie lat 80. Teraz znajduje się w niej centrum kultury z dzwonnicą, z której podziwiać można panoramę okolicy.
Położenie
Niewątpliwie największą cechą charakterystyczną tego miasteczka, które przyciąga turystów, jest jego położenie. Cały kompleks ulokowany jest na 50 metrowym bazaltowym klifie. Długość klifu to ok jednego kilometra, dodatkowo leży pomiędzy rzekami Fluvià i Toronell. Jest tym samym częścią naturalnego parku wulkanicznego Garrocha. W pobliżu znajduje się również jedyny aktywny kamieniołom bazaltowy w całej Hiszpanii.
Gdy my tam byliśmy w maju, miasteczko spowite były lekką mgłą, siąpił deszcz, ulicami przemykały pojedyncze osoby. Dodawało to temu miejscu tajemniczości. Jednak minus był taki, że nie było nam dane obejrzeć zachwalanej przez wszystkich panoramy z okolicznych punktów widokowych. Podobno najładniejsze widoki rozciągają się z kameralnych tarasów oraz pomostu widokowego za kościołem, tuż nad samym klifem, które kiedyś było miejscem ostatniego spoczynku, dla ówczesnych mieszkańców.
Był jeszcze jeden mankament takiej pogody, mianowicie stan budynków. W takiej scenerii wyglądały na bardziej zaniedbane i odrapane, niż gdybyśmy oglądali je w pełnym słońcu. Niestety jest to element, który wpływa na ogólne wrażenie tego miejsca i o ile widoki z dołu na miasteczko i z góry na panoramę dodają mu uroku, o tyle samo miejsce rozczarowuje.
W miasteczku liczącym około tysiąca mieszkańców, znajduje się również jedyne w swoim rodzaju Muzeum Kiełbasy oraz prywatna wystawa poświęcona wojnie wietnamskiej.
Warto przejść się ścieżka prowadząca w dół, w prawo od kościoła, która wiedzie wśród lokalnych ogródków sadowniczych. Zakres każdego wyznaczają niewielkie murki z ułożonych kamieni. Ścieżka sprowadza na sam dół, aż do rzeki i niewielkiego mostu, z którego mamy fantastyczny widok na położone nad przepaścią miasteczko.
Dojazd
Miasteczko położone jest dokładnie
Z Girony
-autem – to niespełna 60 km, na północ od lotniska, trasą AP-7 i C-66
-autobusem – z lotniska jest bezpośredni autobus do miasteczka jedzie niespełna dwie godziny
Z Barcelony
-autem – to ok 120 km trasą C-17 i C27
-autobusem-jest kilka połączeń autobusowych pomiędzy miastami
Poza tym, że tam byłam korzystałam również z informacji na poniższej stronie
http://www.castellfollitdelaroca.org/
Castellfollit de la Roca 11.05.2017