Niecałe 2h lotu z Delhi i lądujemy w Leh, niegdysiejsza stolica królestwa Ladakh. Mała kraina wciśnięta między Kaszmir i Tybet, stąd zwana Małym Tybetem. Dodatkowo z jednej strony Karakorum a z drugiej Himalaje, stąd również zwana Małymi Himalajami. To jakby znaleźć się na początku długich schodów, prowadzących wprost na Dach Świata. Z samolotu doskonale widoczne.
W miasteczku faktycznie zdecydowanie czuć klimat tybetański. Tutejsi mieszkańcy są etnicznie spokrewnieni z tybetańczykami. Spokój wisi w powietrzu, już nie tak ciężkim od spalin, jak w New Delhi, aczkolwiek i tutaj kurzu jest mnóstwo. W sklepikach lokalne stroje, czapeczki, szaliczki z kaszmiru, wełny jaka, ozdoby. Wszystko dostępne na wyciągnięcie ręki i w zależności od zasobności portfela.
Miasteczko Leh, położone jest na wysokości 3 500 tys m n.p.m, oznacz to konieczność aklimatyzacji. Szczególnie gdy w planach widnieje eksploracja jeszcze wyżej położonych terenów. Wokół same 4 i 5 tysiączniki. Mój organizm zareagował uciążliwym bólem głowy – ibuprom na śniadanie, obiad i kolację. Krótki oddech, zadyszka, senność. Przez 48h czułam się, jak by mnie ktoś przełączył na tryb “slow motion”, plus był taki, że odespałam w końcu całą podróż.
Dodatkową “atrakcję” stanowi ciągła obecność wojska. Z uwagi na bliskość Kaszmiru, który jest terenem spornym pomiędzy Indiami a Pakistanem. W lutym br. obydwa kraje zamknęły tymczasowo przestrzeń powietrzną, odcinając tym samym lotniska w Leh i Siringarze. Ale dzisiaj myśliwce pojawiały się nad naszymi głowami już tylko w lotach ćwiczebnych.
Region Ladakh został wyodrębniony całkiem niedawno bo w październiku 2019 roku. Wcześniej stanowił jedną całość ze stanem Jammu i Kaszmirem. Jednak rząd Indii zdecydował o podziale stanu, co było podyktowane rosnącą autonomią tego regionu.
Geograficznie region Ladah jest jednym z najwyżej położonych na świecie. Zajmuje ok 59 km2 i jest zamieszkiwany przez ok 250 tyś, ludzi.
Mieszkańcom bliżej do Tybetańczyków, buddystów, stąd liczne flagi modlitewne z sutrami, gompy, stupy i modlitewne kołowrotki… Mnisi i mniszki na ulicach.