W New Delhi wylądowaliśmy o 4:35 rano, po trwającej 16 godzin podróży. Formalności wizowe na lotnisku zajęły nam ok. godziny. Tylko dlatego, że do okienka dotarliśmy dość sprawnie. Po wyjściu z Terminala doznałam oddechowego szoku. Nigdy wcześniej nie znalazłam się w tak zanieczyszczonym powietrzu, dodatkowo, słońce już dawno wzeszło a kolor, który mnie otaczał to wciąż mglista szarość, co więcej w ciągu dnia zmieniał się jedynie odcień szarości, na bardziej intensywny.
O samej stolicy, jej barwnej historii, związanych z tym zabytkach, poza tym wyjątkowych miejscach. Intrygujących ludziach i zróżnicowanej społeczności, zapisano mnóstwo kartek. Nakręcono liczne filmy i powstał niejeden wpis na blogu, jak wiadomo dostępnych informacji jest cała masa. Poza informacjami historycznymi i zachęcającymi opowieściami na portalach podróżniczych, z którymi się zapoznałam, jeszcze bardziej porywającymi zdjęciami na innych blogach, które przejrzałam, przyznam, że przeczytałam tylko jedną książkę, która niewątpliwie, jak to potem oceniłam, wprowadziła mnie w odpowiedni klimat Indii i New Delhi, “Lalki w ogniu. Opowieści z Indii”. Pauliny Wilk. Z uwagi na fakt, że nasza podróż do Indii skoncentrowała się głównie na północnej części, a okolice New Delhi i Varanasi były jednie dodatkiem, nie odnalazłam wszystkich elementów opisywanych przez autorkę ale cieszyły mnie te, które mogłam skonfrontować:)
My w stolicy byliśmy jedynie przejazdem, zatrzymując się na jedną noc w tą stronę i w drodze powrotnej. Ponoć należy dać mu szansę, nie “obskakując” jedynie standardowych miejsc. Ten element jeszcze przede mną. W trakcie naszego pierwszego pobytu w Indiach, stolica nie była głównym celem. My zwiedzaliśmy północ. Polecam lekturę o Kaszmirze i Ladakh
Kilka informacji i krótkie wpisy poniżej.
Zapraszam 🙂