Ladakh – noclegi w krainie śnieżnej pantery

Likir

W trakcie zejścia z przełęczy Tsermanchang La, cały czas towarzyszył nam fantastyczny widok na zieloną wioskę. Hemis to wioska z tradycyjnymi białymi domkami z jasno brązowymi framugami. Do tego otoczonymi jasno zielonymi polami jęczmienia, z którego produkuje się lokalne piwo „Chang” (wg mojego subiektywnego odbioru, osoby nielubiącej piwa – smak piwa był “wymagający”;))

Kontrast tych wszystkich kolorów, dodając jeszcze błękit nieba był niesamowity.

Pierwszy nocleg w Hemis

We wsi znajduje się również buddyjski klasztor i ogromny posąg Buddy, który z tego miejsca obserwuje księżycową panoramę ostrych szczytów. Dodatkowo otoczony jest flagami i kołowrotkami modlitewnymi.

Przez wioskę przepływa wartki strumień Akheur Topho, właściwie to jest potężna górska rzeka, która tylko na moment traci w wiosce swój impet i szerokość. Świetne miejsce na ochłodę, po całodziennej wędrówce.

Jak wspomniałam w tytule, jest to również kraina śnieżnego leoparda. Uznanego za gatunek zagrożony wymarciem. Ja niestety nie widziałam tego kota ani jego śladów. Właściwie to zdziwiłabym się gdybym widziała, bo przecież to dziki kot, który w okolicach wioski nie bywa.

Obłędny widok z okna

Gdy my się chłodziliśmy nad strumieniem, wrócił nasz Przewodnik, ze świetną wiadomości odnośnie noclegu.

Akurat na tej wyprawie byliśmy zwolnieni z samodzielnego organizowania noclegu, dlatego z pewną rezerwą czekałam na to co nam zaproponuje.

Jednak obawy okazały się bezpodstawne, nasz „home stay” i sam pokój położone były w idealnym miejscu. 

Gdy weszłam do  pokoju i zobaczyłam widok za oknem, moja szczęka oparła się grawitacji, a oczy zrobiły się jeszcze większe. Stwierdziłam, że ja tutaj zostaję na zawsze. (Dlaczego tak się nie stało??). To było ogromne zaskoczenie. Z okna widać było te strzeliste szczyty i samego Buddę. To był jak do tej pory najładniejszy widok z okna.

Po dłuższej kontemplacji widoku, odpoczynku i kąpieli, ruszyliśmy na zwiedzanie okolicy. Jednak była to tak mała wioska, że zbyt daleko nie poszliśmy. Poza szkołą i ogromnym posągiem, a za to stosunkowo małym klasztorem, były jedynie pola różnych upraw. Poza tym koło naszego miejsca noclegowego, znajdowało się również pole namiotowe.  Akurat przebywała tam wycieczka, której uczestnicy chodzili jedynie z lekkim bagażem, a cały ciężki sprzęt był transportowany  jeepami.

Po powrocie mieliśmy okazję spróbować lokalnej, tybetańskiej herbaty z solą..zamiast cukru. Po dwóch łykach podziękowałam grzecznie, już to piwo było chyba lepsze..Poza tym dostaliśmy ryż z warzywami i pierożki. Wszystko było wyśmienite

Poranek przywitał nas super pogodą i świetnym śniadaniem. Czas na drugi dzień chodzenia po górach. O tym tutaj

Drugi nocleg w Tingmosgang

Po przejściu kolejnych kilkunastu kilometrów dotarliśmy trochę mniej zmęczeni niż w dniu poprzednim ale jednak zmęczeni do naszej kolejnej wioski na szlaku.

Nasz Przewodnik nie zawiódł i tym razem. Fakt, że nie było go trochę dłużej ale może dlatego, że poprosiliśmy go o znalezienie kwatery z tak samo wyjątkowym widokiem jak poprzedni. Bardzo się postarał i mu się udało.

Filiżanka zielonej herbaty w takich okolicznościach zapewnia relaks do końca dnia.

Tym razem nasz pokój jak i cały budynek były bardziej nowoczesne. Sądzę, że świeżo po remoncie.

I gdyby patrzeć tylko na wygląd kwatery można by uznać, że wróciliśmy do Europy – taki był styl tego nowoczesnego wnętrza.

Zupełnie odmienny od poprzedniego.

Poza widokiem z okna, pięknym również o zachodzie słońca, te dwa miejsca łączyła jeszcze świetna kuchnia i ta sama herbata z solą..

Filmy z Ladah na YouTube

Ladah, sierpień 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *