Półwysep Sao Lourenco (Św. Wawrzyńca) jest o tyle ciekawym miejscem, że znajduje się tam dość łatwy szlak trekkingowy wiodące otwartą przestrzenią, co sprawia, że widoki z każdej strony są zjawiskowe. I dodatkowo, zdecydowanie polecam zabranie kostium kąpielowego i ręcznika! O znacznie trudniejszym szlaku na Pico Ruivo, pisałam tutaj
Dojazd
Na półwysep prowadzi z Funchal główna trasa VR1. Należy kierować się na Machico/Canical. W Canical na rondzie należy zjechać na trasę ER 109. Przejazd zajmuje ok 40 min i kończy się na sporych rozmiarów bezpłatnym parkingu. Z Funchal jeździ oczywiście i komunikacja publiczna. Jednak nie polecam tego rozwiązania, ponieważ autobus przejeżdża przez każdą mała miejscowość i podróż trwa dość długo.
Gdy już pierwszy etap, czyli dotarcie do parkingu będzie za nami, kolejna część wycieczki jest znacznie ciekawsze.
Szlak wiodący półwyspem
Szlak nietrudno odnaleźć, raz, że w sezonie albo przy ładnej, słonecznej pogodzie, będzie tam sporo turystów, a dwa, że zaczyna się na końcu parkingu. Odchodząca w lewo ścieżka, wiedzie od razu ładnym odcinkiem zielonej łąki, końcowym fragmentem wznosząc się na pierwszy pagórek.
Można sobie wyobrazić widoki, które nas witają gdy staniemy na szczycie tego pagórka.
Po prawej stronie mamy zatokę d`Arba, na wprost Ocena Atlantycki, poza tym dookoła zielone płaty trawy przetykane brunatną skałą.
Czas przejścia szlaku
Przejście całego szlaku, ok 4 km w jedną stronę, aż do końca, do najwyższej położonego na półwyspie pagórka Pico do Furado (170 m n.p.m), zajmuje około jednej godziny. Zakładając, że zbytnio nie tracimy czasu na fotki i kontemplację lub kąpiel (to akurat polecam :))
Szlak jest dość dobrze przygotowany, w miejscach wymagających podejścia lub bardziej stromego zejścia, znajdują się linki wspomagające. Dodatkowo są przygotowane schody.
Jednak nie ma barierek przy klifach.
Szlak prowadzi z jednej strony na drugą, cały usiany jest punktami widokowymi, ławeczkami. Dodatkowo i miejscami piknikowymi. Lewa należy do bardziej malowniczych. Klify są wyższe, poza tym, kolor skał kontrastuje z granatem wód oceanu i białych fal przy brzegu.
Prawa strona to widoczny w całej okazałości półwysep, aż do jego końca.
Platforma z zejściem do wody
Mniej więcej w połowie drogi, warto odbić głębiej na stronę prawą, ponieważ będzie tam zejście na niewielką platformę z zejściem do wody, w postaci drabinki. My tam byliśmy w połowie marca. Było dość ciepło, świeciło słońce, decyzja o kąpieli została podjęta szybko-brak kostiumu i ręczników nie stanowił problemu ;). Słońce wszystko wysuszyło w czasie dalszej wędrówki. Poza nami było jeszcze kilka osób zażywających kąpieli lub moczących jedynie stópki.
Oaza wśród palm
Kontynuując marsz mijamy po drodze trochę nie przystające do całego obrazu, palmy. Palmy otaczają niewielkie budynki, w których znajduje się bar (Casa do Sardinha). Co więcej oferuje zimne napoje, przekąski i płatną toaletę. Są również stoliczki.
Z tego miejsca do ostatniego punktu mamy około 15 minut.
Koniec szlaku, punkt Pico do Furado
Końcowe miejsce to najdalej wysunięty, dostępny dla turystów punkt. W połowie marca, pomimo ładnej, ciepłej i słonecznej pogody, nie było tam wielu osób. Spokojnie można było odpocząć i zrobić zdjęcia. Miejsce otoczone jest barierkami.
Co zabrać
Całą trasę porastają liczne kwiatki, nawet maki. Ale poza wspomnianymi palmami nie ma innych wysokich drzew.
Z tego względu w upalne dni, gdy słońce mocno operuje przez cały czas, niezbędne jest nakrycie głowy i krem z filtrem. Ze względu na to, że nie ma tam również (i całe szczęście) zaplecza gastronomicznego, należy się w to co niezbędne, głównie wodę, zaopatrzyć wcześniej.
Trasę zdecydowanie polecam, należy do ciekawych widokowa i trochę można się zmęczyć.
Madera, marzec 2017