Pociągiem po Indiach cz.1

Pociag ND

Pierwsza podróż pociągiem trwała trzy godziny, z New Delhi do Agry. Po przylocie z Leh do Delhi, pociąg mieliśmy dość szybko, 1,5h od wylądowania. Pan w Informacji turystycznej, sprzedającej również bilety kolejowe, zapewnił  nas, z pełnym przekonaniem , że na pewno zdążymy z lotniska na dworzec.. Zdążyliśmy… bo: bagaże przyjechały bardzo szybko, a nasze plecaki wynurzyły się pierwsze,  nie było kolejki po bilety na matro i metro podjechało jak tylko weszliśmy na peron.. Byliśmy zaledwie 10 min. przed odjazdem..

Niby sporo ale jeszcze trzeba ogarnąć, który peron i do niego dotrzeć, a pociągów i peronów  multum, poruszanie się w tłumie ludzi, którzy co do zasady się nie spieszą, również nie ułatwiało zadania.  Czyli zdecydowanie sugeruję rezerwować więcej czasu na przejazd na dworzec!

Odwołany-ale jak to?!

Czytamy więc pilnie tablice odjazdów i BĘC! -nasz pociąg Kerala ekspres.. Odwołany! Nieee.. Wszystkie pozostałe o czasie, tylko nasz odwołany. Szszszsz. 

Idziemy do tej samej Informacji, w której Pan nas tak zapewniał, że zdążymy. Pochwaliliśmy się, że zdążyliśmy.. Tylko gdzie jest nasz pociąg?, dlaczego odwołany? Ano monsun zalał region Kerali, czyli samo południe Indii i dlatego pociąg nie przyjechał.. I nie odjedzie, co teraz? Taj Mahal przecież czeka..

Pan używając minimalnej liczby słów, za to zawzięcie klepiąc w klawiaturę, wyszukał dla nas pociąg zastępczy. Świetnie, tylko musimy zmienić dworzec, kawałeczek podjechać tuk tukiem.. Nie wydawało się to problemem więc skwapliwie potwierdziliśmy chęć rezerwacji miejsc. Wypełniliśmy kolejne formularze – anulowanie biletów, wypisanie nowych, natychmiastowy zwrot kosztów. Cała procedura trwała zadziwiająco sprawnie i nawet szybko jak na Indie. Tuk tuk, którym dojechaliśmy na drugi dworzec akurat pochłonął, nam różnicę w cenie biletów. 

Pojechaliśmy, dojechaliśmy – proces na dworcu ten sam, który peron?, gdzie ten peron? jejku ile tutaj ludzi!, etc… 

W kierunku Agry

Pociąg przyjechał, bez opóźnienia – wagonów po horyzont. Na tę podróż kupiliśmy ostrożnie tzw. Sleepara.

Czyli takie kuszetki, po trzy na każdą ścianę, tyle że otwarte.

Nawet o czasie ruszył. U nas było dość pusto. Wielu Hindusów jeździ 2 klasą, tam faktycznie tłok po sufit, a i nogi wystawały za drzwi wagonu. Miejsca stojące również zajęte. Tak spokojnie jechaliśmy przez połowę trasy, potem jedna stacja i w naszym otwartym “przedziale” zrobił się tłok. Nagle w wagonie znalazło się tyle osób, że zabrakło i miejsc stojących. 

Mój ośli upór, akurat w pierwszej podróży pociągiem

Jako, że minęły już dwa tygodnie, w czasie których sporo się przemieszczaliśmy  i mieliśmy ciągły kontakt z tubylcami. Miałam  przesyt chmary ludzi non stop wokół mnie. Milion razy wypowiedziane:” nie”, “nie, dziękuję,” nie, nie potrzebuje”, “nie, nie chcę”, “nie, nie mam”.. wszystko cierpliwie i z uśmiechem. Pomimo tych słów, ludzie i tak za mną chodzili, zachęcali, opowiadali, namawiali, prosili – walczyli do końca, ignorując co się do nich mówi. Dlatego pierwsza podróż pociągiem i nastąpił koniec mojej cierpliwości.  

Siedziałam przy oknie, plecak obok. Kątem oka widzę, że weszło ich tyle, że stoją i chętnie by zajęli miejsce siedzące obok mnie ale przeszkadza im ten plecak. Ogarnęła mnie znieczulica w połączeniu z oślim uporem, uznałam, że nie zabiorę tego plecaka. Trudno niech stoją. I dalej patrzę przez okno. Ludzie się kręcą, słyszę, że mówią, domyślam się o co chodzi. Siedzę i się nie ruszam.  W końcu ktoś puka w plecak, mój plecak. Odwracam głowę i widzę 10 par oczu wpatrujących się we mnie… Szmery dookoła..

Czuję, że nie dam rady, bo co powiedzieć i tak by mnie nie zrozumieli? , że jadę pierwszy raz pociągiem, że właściwie to nie mam pewności, czy ta cała “kanapa” to moje miejsce, czy tylko jej fragmencik przy oknie? szybko im poszło.W nomenklaturze korporacyjnej mówią, “zaokrąglasz rogi, nie dążysz to konfrontacji” etc. Fakt, tak mam i w trakcie tej podróży pociągiem ten mój aspekt również wziął górę,

Poległam dość szybko

Dlatego i teraz poszłam na małe ustępstwo i przysunęłam plecak bliżej siebie. W nadziei, że może wystarczy i zachowam tę odrobinę prywatności. I znów w okno. Ale przecież oni są uparci, nie odpuszczą. Uczeni są tego od dziecka . Poza tym są przyzwyczajeni do  jazdy/życia w tłoku, ramię w ramię, udo w udo, najmniejsza przestrzeń musi być wypełniona. Moja strefa intymna jest zdecydowanie mniejsza niż standardowa, a tutaj na każdym kroku ktoś w nią wkraczał.. .Hindusi nie mają stref prywatnych.

Trochę to trwało, pociąg ruszył, w końcu zniecierpliwieni dość energicznie zaczęli mi podpowiadać co mogę z tym plecakiem zrobić. I ostatecznie pozbawiłam się komfortu, plecak zdjęłam. Natychmiast obok mnie usiadła Pani, bliżej to już tylko znalazła by się na moich kolanach, co więcej Ona za chwilę się położyła, bo reszta rodziny jakoś znalazła inne miejsca. Więc siedziałam do końca podróży wbita w okno i z goryczą przeżuwałam swoją “asertywność” . Jak przez szybę słyszałam, że nawet ktoś siedzący nade mną zaczął zawodzić jakieś mantry. Może nad moim niekompatybilnym z otoczeniem poczuciem europejskiego komfortu.

Żałosne. A to były zaledwie trzy godziny jazdy.  O kolejnych podróżach przeczytacie tutaj i tutaj

Indie, sierpień 2019

One Reply to “Pociągiem po Indiach cz.1”

  1. Tez jechalem tym pociagiem i mialem plecak na siedzeniu. Nikt mnie nie przesuwal, nikt sie na mnie nie kladl. … moze bylem mniej atrakcyjny dla tubylcow 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *