Gdy się przebudziłam, pociąg właśnie odjeżdżał, na tyle wolno, ze gdybyśmy byli przygotowani do wysiadania, to pewnie bez problemu jeszcze byśmy wysiedli. Ale ja ledwo otworzyłam oczy, a Wojtek nadal spał w najlepsze, więc nie było takiej możliwości. W związku z tym, jak się okazało, czekało nas spotkanie z Konduktorem.
W kierunku Kalkuty – nie, tam nie chcemy tym razem
Pani, która potwierdziła nam, że Varanasi to stacja końcowa.. już nie było w pociągu, więc nie było adresata zażalenia. Czym prędzej wysiedliśmy na najbliższej stacji, a że to był ekspres zatem jeszcze trochę nas wiózł.. czyli ostatecznie jakieś 120 km za naszym miejscem docelowym. Okazała się, że dojechaliśmy do miejscowości Sasaram. Niby nie mała ale okienka z biletami, albo chociaż informacji było brak. Jakiś Pan nam tylko powiedział, że zaraz powinien być pociąg do Varanasi. a bilety?, kupicie w pociągu. Ok, czeka nas spotkanie z Konduktorem. Może nie będzie tak źle jak się wydaje.
Spotkanie z najwyższą Instancją w pociągu, czyli Konduktorem
Faktycznie pociąg za chwilę przyjechał, wsiedliśmy, od razu przyszedł Konduktor. My od razu, że “chcemy bilety kupić”. On – “w pociągu nie można”. My- “Jak to nie można,? powiedziano nam, że można.” On-” Nie można i na dodatek za brak biletu należy się kara-600 zł od osoby.”
Wow! Nawet nie mieliśmy tylu pieniędzy w gotówce. Nastąpiła konsternacja po obydwu stronach. On nam peroruje swoje wyjaśnienie, a my mu naszą historię. Konwersacja trwała ok. 30 min. W końcu Pan machnął ręką, stwierdził, że to sprawa generalnego Konduktor i wyszedł z przedziału. Zrozumiałem, że poszedł po tego naczelnego Konduktor albo i co gorsze po straż pociągu. Trudno mi było nawet coś sobie wyobrazić. Po przygodach w Kaszmirze z armią indyjską, odwołanym pociągu do Agry, porażce mojej asertywności i nocnych wrzaskach , teraz jeszcze będę rozmawiać i tłumaczyć się, dlaczego przespałam stację, skąd wzięłam się w tym pociągu bez biletu. Cała sytuacja wydawał mi się kompletnie odrealniona, a już na pewno nie do wytłumaczenia- nawet nie wiedziałam komu będę to wszystko opowiadać. . Koszmar. Ręce mi opadły.
I tak siedzieliśmy w ciszy, czekając na niewiadome. Aczkolwiek obydwoje rozmyślaliśmy o możliwych rozwiązaniach… Pociąg okazał się super ekspresem, wiec pomysł, żeby wysiąść jak tylko będzie okazja, nie mógł być zrealizowany, bo się nigdzie nie zatrzymywał. Czekaliśmy wiec na spotkanie z Konduktorami i jeszcze nie wiadomo z kim, każde otwarcie drzwi powodowało poruszenie a nawet podskoki moje siedzeniu..ale nic, i ostatecznie się nie doczekaliśmy. Może szczęśliwie nie trafiliśmy na służbistę, tylko wyrozumiałego człowieka?. Może wyglądaliśmy już tak żałośnie, że się nad nami zlitował. A może po prostu nie zdążył dotrzeć do czoła pociągu i wrócić z ekipą, bo pociąg miał wagonów więcej chyba niż lokomotywa ze znanego wierszyka dla dzieci:)..
Stacja końcowa
Ostatecznie gdy wysiedliśmy z pociągu już w Varanasi, zapobiegawczo oddaliśmy się dość szybko i okrężną drogą. A samo dotarcie do celu zamiast 9 zajęło nam godzin 14…
Ostatnia trzecia podróż pociągiem, powrotna z Varanasi do Delhi nie obfitowała w żadne nieprzewidziane wydarzenia. Poza tym, że kilkanaście myszy biegało w przedziale w tą i z powrotem, myszkując w poszukiwaniu jedzenia i potem należało sprawdzić buty, czy aby żadna tam się nie ostała-nic się nie działo. Nuda:) Noc przespana. Sądzę, że gdybym nawet ja te myszy widziała, to zapewne nie miałabym ochoty nawet pisnąć, bo moje przebywanie w tej części Indii, o tej porze roku, kiedy poziom wilgotności jest bardzo wysoki, co chwilę pada, a tłum w świętym mieście Varanasi jest niebywały.. trochę wpłynęło na moje samopoczucie. Byłam na tyle zmęczona, że żadna mała myszka, ani nawet ich cały tabun nie mógł zmącić mojego nocnego snu..
Przyznam, że korzystanie z kolei jest znacznie lepszym rozwiązaniem, niż jazda samochodem po Indiach.
O tym jak podróżowaliśmy wcześniej tutaj i tutaj
Indie, sierpień 2019