Odcinek Leh – Hunder pierwszy dzień naszej podróży
Pobudka o świcie i słyszę pada, nie, leje! My to mamy szczęście – jedziemy delektować się widokami, ponoć jednymi z piękniejszych w północnych Indiach i niebo zasnute gęstym chmurami. Widoczności brak po horyzont, jak sądzę należę do wybrańców, którzy zbyt wiele nie zobaczą. Niewielu jest takich. Naprawdę wyjątkowy duet :). Dolina Nubry czeka, zdecydowanie chcę ją zobaczyć na własne oczy, deszcz mi nie straszny :). Aby się zmotywować do wstania, myślę sobie, że z drugiej strony.. to około 130 km od Leh, może tam czarne chmury nie dotarły i będzie bajecznie.
Początek wycieczki do Doliny Nubry w leh
Wczoraj spojrzałam na drogę, kręci niemiłosiernie i jest oznaczona żółtym, a nawet i białym kolorem. W konsekwencji ani kolacji ani śniadania już nie skonsumowałam. Rano w brzuchu burczy. Jednak nie dam się przekonać, byłoby to marnotrawienie jedzenia (wróciły wspomnienia z przejazdu trasa Leh-Srinagar, o którym było tutaj). Jest plus takiej sytuacji, mam więcej czasu na drzemkę. Jednak w końcu trzeba wstać.
O ósmej zbiórka pod Agencją Turystyczną. Idziemy, bez zaskoczenia, czyli nikogo nie ma. Pół godziny później pojawia się nasza Pani. U niej ostatecznie wykupiliśmy tę wycieczkę (i która bardzo nam pomogła gdy nie było możliwości połączenia się z rodziną, bo nie było ani Internetu ani międzynarodowych połączeń, szczegóły tutaj). Dotarł również i Kierowca, świetnie, że są ale jeszcze czekamy. Czekamy bo Pani się pomyliło i trzem pozostałym pasażerom wskazała godzinę dziewiątą jako godzinę zbiórki. I tutaj również jest plus, możemy pierwsi zająć strategiczne miejsca w aucie. To bardzo istotny element-ciągle mam w głowie, że może te chmury jednak wiatr rozwieje i pokaże się słońce.
Ostatecznie wszyscy dotarli i parę minut po dziewiątej ruszyliśmy.
Trasa do Nubry
Najwyższa (do niedawna) przejezdna przełęcz, to zaledwie 40 km z Leh. Przejazd zajmuje około 2h (jak pisałam w poradniku o podróżowaniu na tym terenie, tutaj, w Ladah wszędzie długo się jedzie. Pomimo, że jest całkiem blisko..) Trasa wiedzie zboczami, serpentynami pniemy się do góry. Wąsko, stromo, wolno.
Chmury cały czas nisko wiszą, siąpi deszcz, robi się coraz chłodniej. Czyli tutaj widoków nie będzie.
Powyżej 5 tyś. m pojawia się śnieg, nie tylko leży ale i pada! Oczywiście, że mam czapkę, gruby polar, a nawet długie spodnie, tylko, że w plecaku, który znajduje się na dachu auta. Co więcej jest solidnie zabezpieczony, żeby rzeczy się nie zmoczyły czyli przywiązany – podstawowe działanie w czasie tutejszego transportu. Zapewne moim rzeczą jest teraz cieplej niż mnie.
Za rozgrzewkę można potraktować bujanie i podskakiwanie, którym się poddaję na skutek manewrów jakie musi wykonać samochód aby dojechać na przełęcz. Decyzja o głodówce, była w 100% słuszna.
Trasa bez barierek, mijanek, z dziurami, ostrzeżeniami o spadających kamieniach. Momentami zamykam oczy. Szczególnie jak dostrzegam wraki aut, których czy to brawura kierowcy, czy osuwisko pod kołem, czy brak doświadczenia. Ewentualnie spadający głaz, ostatecznie zakończyły wyprawę kilkadziesiąt metrów poniżej drogi.
Po drodze mijamy stanowisko kontroli paszportów i pozwolenia na wjazd do Doliny Nubry. Jest to całkiem spory kompleks małych baraków, w którym przebywają żołnierze i kontrolują, czuwają…
PRZEŁĘCZ KHARDONG 5359 M N.P.M na drodze do doliny Nubry
My szczęśliwie docieramy na przełęcz.
Tam temperatura ujemna, śnieg leży, śnieg pada, śnieg zacina w oczy, wieje, huczy, buczy wiatr. Ludzie w amoku biegają, szukając jakiejś namiastki krajobrazu. Bo przecież na wysokości 5359, w tak wyjątkowym miejscu i widok musi być rzadko spotykany.. Nic z tego. Chmury skutecznie okrywają to co widziałyby oczy,.. Szczęściarzem ten, kto posiada wyobraźnię 😉
Dla mnie poziom prawie 5400 robi swoje. Ociężałość, krótki oddech, zadyszka-przecież też biegam za tym ujęciem – jednocześnie ciesząc się, że jestem aż tak wysoko!
Myślę sobie, że przez te kilkanaście minut mogę trochę „podyszeć” 😉
Zapewne gdyby były te piękne widoki po horyzont, bylibyśmy tam dłużej. W takich jednak okolicznościach , dość szybko wszyscy wrócili do auta i mogliśmy jechać dalej. Zjazd w podobnym stylu, długi i męczący ale zakończony lunchem, moja głodówka na chwilę się skończyła… Szkoda, że i brzydka pogoda się nie skończyła.
Jadąc lewym odcinkiem Doliny Nubry a precyzyjnie Doliny Shayok, wciąż słoneczko było za chmurami. Rzekę Nubrę widzieliśmy dość słabo, tak była daleko. Jednak z reguły mówi się o Dolinie Nubry, może łatwiej jest zapamiętać/wymówić. Owszem piękne pejzaże były, tylko, że nie w pełni prezentowały swoją olśniewającą i zniewalającą naturę. Jak wyjątkowe było to miejsce i jakie malownicze, mogłam przekonać się dopiero drugiego dnia. Gdy słońce jednak dla nas zaświeciło.
Nasz kierowca prowadził bardzo sprawnie, jechał spokojnie, niezbyt szybko, dzięki czemu mogłam również robić zdjęcia z auta. I tak dotarliśmy do klasztoru w Diskit w Dolinie Nubry, a o tym w kolejnym wpisie.
Indie, Ladakh sierpień 2019