Spacer nieplanowany dlatego, że głównym celem wędrówki tamtego dnia było inne schronisko. Schronisko Auronzo, położone na podobnej wysokości. Jednak z uwagi na to, że zaparkowaliśmy w innym miejscu niż planowałam, czyli trochę dalej od właściwego szlaku i jak na wyjście w góry było już późno, uznałam, że zrobimy podejście do Schroniska Fonda Savio, a potem zobaczymy.
Dane podstawowe
Długość szlaku z parkingu do Schroniska – 2,6 km. Ze Schroniska na przełęcz w okolicach Mautstelle – 3,0 km
Czas przejścia – do Schroniska 1,40 minut. Ze Schroniska na przełęcz 1,15 minut Chyba, że tak jak ja, po drodze robię sporo zdjęć i kontemplujemy okoliczności przyrody, wówczas trzeba doliczyć troszkę więcej czasu.
Numery szlaków – 115, 117,119
Dojazd
Jadąc od strony Cortiny d’Ampezzo trasą SR48, zjeżdżamy w lewo na rozwidleniu, na drogę numer SR49. Mijamy Misurinę i licząc od Punktu Informacji Turystycznej po ok 2 km docieramy do zjazdu w lewo, z oznaczeniem szlaku i dość sporym bezpłatnym parkingiem.
Szlak do Schroniska należy do prostych, nie ma po drodze ekspozycji, stromych trawersów.
Inaczej wygląda część szlaku prowadząca ze schroniska. Występują liny ubezpieczające oraz trawers po śniegu (tak było pod koniec czerwca).
Szczegóły podejścia do Schroniska
Podążając z parkingu w kierunku Schroniska początkowo szlak prowadzi szeroką, żwirować drogą. Po kilkunastu metrach wychodzimy na obszerny kolejny parking, stoi tutaj kilka samochodów – nie wiem dlaczego skoro mijaliśmy znak zakazu wjazdu.
Tuż za tym parkingiem znajduje się świetna polanka, gdyby nie późna pora – i już widzę, że długie i strome podejście przede mną – to chętnie bym na niej została. Tym bardziej, że widok w każdą stronę jest równie piękny.
Chwila zachwytu i podążam dalej, w kierunku lasu. Szlak wiedzie jakby serpentyną, tylko zakręty są ostrzejsze. Ponieważ jest dość ostro pod górę, szybko przekraczamy linię lasu i wędrujemy już tylko wśród krzewów. Ale i to środowisko szybko się zmienia. Pozostają trawy, niskie kwiatki, pojedyncze karłowate drzewka i wszędobylski żwir.
Poza nami niewielu turystów i raczej już schodzą. Co kilka kroków przystaję, rozglądając się dookoła bo widoki robią się coraz ciekawsze a szczyty coraz bliższe.
Po drugiej stronie
W pewnym momencie widać, że szlak „ginie” między skałami. Domyślam się, sądząc po ukształtowaniu terenu, że za tym przejściem będzie ciekawy widok. Zapewne nie będzie to kolejne polodowcowe jeziorko, bo nie ma takowego na mapie ale może czeka nas niespodzianka albo coś równie widokowego.
Zgodnie z przewidywaniami jeziorka brak. Natomiast przede mną wyłoniła się kolejna polana otoczona szczytami. Taki kocioł. Miejsce na jezioro idealne ale z jakiś względów go tutaj nie ma.
Zasadniczo zmienił się również i krajobraz. Kolor zielony został zastąpiony odcieniami szarego, brunatnego i białego. Na zboczach gór zalega jeszcze śnieg. Zastanawiam się czy nasze drogi się gdzieś przetną. Wolałabym nie, bo na chodzenie po śniegu nie jestem przygotowana. Widać również czubek Schroniska, mały kawałek ale cel jest już w zasięgu wzroku, co motywuje do działania.
Słabe oznaczenie szlaku
Tymczasem szlak poprowadzony jest lewa stroną polany, na końcu ostre podejście. Oznaczenia szlaku pozostawiają pewną niepewność. Niby jedna droga, trudno się zgubić. Jednak z uwagi na różnorodną strukturę podejścia, w pewnym momencie nie bardzo wiem, którędy mam iść.
Widzę ludzi schodzących w dół ale wg mnie idą jakby z boku. Rozglądam się, niestety za mną nikt nie idzie, co oznacza, że wybór trasy należy w 100% do mnie. Zatem strzał jest jedyny możliwy-najbardziej wydeptaną ścieżką do góry.
Niestety na tym odcinku jeszcze kilkukrotnie będę strzelać, a momentami trzeba będzie się wręcz „skrobać” na górę. Chociaż nie ma ekspozycji, szlak pod tym względem jest bezpieczny.
Natomiast jednak dochodzi do spotkania ze śniegiem, którego okazuje się, że jest dość sporo.
Na szczęście jest ubity, nie zapadam się, idę na wyczucie do góry. Sama końcówka przed Schroniskiem to kwestia wyboru – albo wspinaczka po skałach-albo podejście po śniegu. Ja wybieram podejście po śniegu. Kije w połączeniu z właściwymi butami trekkingowymi umożliwiają dotarcie na przełęcz Tocce Passo de Loco bez większych kłopotów.
Uff w końcu Schronisko i osiągamy wysokość 2 367 m n.p.m.
Schronisko jest dość małe ale oferuje i noclegi i jedzenie. Dodatkowo taras przed wejściem to piękne miejsce do podziwiania widoków.
Krótki odpoczynek, przekąska i idę poszukać kogoś kto mi opowie o trasie w dół, wiodącej innym szlakiem po drugiej stronie przełęczy. Przed chwilą zauważyłam, ze zejście jest strome, ubezpieczone linami a potem prowadzi po śniegu.
Nie wydaje się trudne, jednak wolę dopytać, zanim zejdę i się okaże, że jednak nie jestem w stanie się z nim zmierzyć, a wówczas musiałabym wracać do Schroniska i potem tą samą drogą do samochodu.
W sumie to mam jeszcze zupełnie inny plan, bo de facto celem tej wędrówki jest Schronisko Auronzo i chciałam się do niego dostać nie schodząc w dół, tylko obejść szczyty od prawej strony szlakiem nr 119 i 1104.
Jednak obsługa rozwiewa moje plany. Informuje, że szlaki 119 i 1104 należą do tych trudnych, wymagających posiadania ubezpieczenia. Co prawda na mapie nie widzę znaczków „via ferrata” ale jeśli taką otrzymałam informację w Schronisku, to przyjmuję, że jest wiarygodna.
Jednoczenie Pan wskazuje na ten trzeci łatwiejszy szlak, numer 117, dochodzący do 119. Mówi, że owszem są liny ale nie ma ekspozycji, że owszem leży śnieg ale jest dość płasko.
I dodatkowo szlak doprowadzi mnie również do drogi w kierunku Schroniska Auronzo. Te wiadomości mi wystarczają, żeby podjąć decyzję, idziemy ta trasą. Jeśli zajmie zbyt wiele czasu to po prostu wrócimy do auta. Jeśli na rozwidleniu będziemy o sensownej porze to idziemy do góry, znów na 2 300..
Zejście na przełęcz
Krajobraz po drugiej stronie jest jeszcze bardziej monochromatyczny. Skały i śnieg.
Intrygująca jest barwa śniegu, który ma momentami kolor czerwony. Nie wiem dlaczego, skąd ten kolor.
Śnieg znów nam towarzyszy
Natomiast obrazki jak z księżyca. Szlak trochę prowadzi po skałach, trochę po śniegu. Uznałam, że szybciej dotrę na dół gdy zmienię sposób poruszania się. Czyli po prostu zaczęłam zjeżdżać w dół jak na sankach. Zasadniczo było ciepło, więc dodatkowo był to efekt chłodzący. Jednak jak można się domyślać, nie mógł trwać zbyt długo.
Księżycowe krajobrazy
Skończył się śnieg i zostawiliśmy za sobą skalny krajobraz, znów pojawiła się zieleń traw, początkowo niskie drzewka.
Potem wkroczyliśmy do lasu, mijając nawet strumyki. Zejście nie dawało zbyt szerokiej panoramy. Z prawej widoki po horyzont zamykał kompleks Rinbianco i Bisse, z lewej, dei Toce.
Zejście na przełęcz trwało około godziny i pod koniec czuć je było w kolanach.
Ten szlak wyszedł trochę przez przypadek ale pod względem różnorodności krajobrazu oraz samego przejścia tego kółeczka, należał do najciekawszych i najbardziej wymagających. Mieliśmy namiastkę „via ferraty”, co więcej zejścia po śniegu czy wspinania się po skałach.
O tym w jaki sposób kontynuowaliśmy dalszą wspinaczkę do Schroniska Auronzo, w kolejnym poście. Zapraszam
Jeśli powyższe informacje były przydatne lub dobrze Ci się czytało, to proszę udostępnij post, polub stronę na FB, obserwuj nasze poczynania na Instagramie lub podziel się spostrzeżeniami w wiadomości prywatnej. Formularz i adres email znajdują się w stopce na każdej stronie. Możesz również zostawić komentarz. Dziękuję!
Włochy, Dolomity czerwiec 2021