
Z
Bangkoku do granicy z Kambodżą nie jest daleko 260 km.Najtaniej aczkolwiek nie
najszybciej można tam dojechać pociągiem. Pociąg startuje o 5:55 każdego dnia.
Do naszego questhousu dotarliśmy ok. 21 w sobotę. Kierowca tuk tuka nie bardzo
mógł trafić, pytał się co chwilę kogoś jak dojechać. Proces wyglądał tak, że
stawał przy większym skupisku tuk tukow i ja pokazywałam adres na swoim
telefonie (staram się go wówczas trzymać ale co bardziej odważy kierowca
zabierał go z ręki i szedł pokazywać innym, czasami ja trochę nie chciałam
puścić, w obawie, że go stracę na zawsze, a on jakby ciągnął mocniej, taka
lekka próba sił z różnym efektem😜) albo print screen ze strony bookingu z adresem-już byłam na tyle
przygotowana, że adres by po tajsku.. Bo anglojęzycznej wersji czasami nikt nie
kumał albo, żeby ułatwić kierowcom życie, a sobie przyspieszyć tempo dotarcia
do prysznica, adres był już na mapie off Line. Więc było widać gdzie jesteśmy i
dokąd zmierzamy.. Nie.. Zbyt mało się postarałam bo i tak był problem z
trafieniem. Oczywiście jest tak, że jak szukasz kierowcy i podajesz adres, to
oni wówczas wszyscy wiedzą gdzie to jest! A potem rzeczywistość jest całkiem
inna. Inna kwestia, że często nie widzą po prostu na małym ekranie z uwagi na
kiepski wzrok i brak okularów!
Ostatecznie dojechaliśmy, przy okazji zwiedzając trochę Bangkok.
A w questhouse Pani uprzejmie mnie poinformowała, że ma overbooking, czyli dla
nas prysznica nie ma. I że ona pisała do mnie i dlaczego ja nie czytałam i nie
wiem!? Ano nie wiem, bo jestem już prawie 20tą godzinę w podróży, a w samolocie
nie ma WiFi. Owszem było w Doha, tylko że nic nie wpadło. Klops. Połączyłam się
z WiFi fakt, coś jest. Booking proponuje inny adres niedaleko. Idziemy szukać.
Niby w prawo, potem w lewo parę metrów i ma być. Cholerka, nie ma.
Plecak trochę ciąży, bo wiadomo na początku jest najcięższy, bo to jeszcze
wszystkie zapasy nie naruszone-głównie te do dezynfekcji przewodu pokarmowego😎. Chociaż to pozna pora to i tak jest gorąco, więc pot już spływa
ciurkiem po plecach, długie spodnie się lepia. 6 godzinna różnica w czasie też
dokłada swoje. A my chodzimy i szukamy, stoimy na środku skrzyżowania mocno
przyglądając się wszystkim okolicznymi szyldom. To ta rozrywkowa dzielnica
Bankoku. Nieopodal Khao San Rd więc miasto się ekspresyjnie bawi. Muzyka łupie
na maksa. Tłum rozchachany. Palą, piją, jedzą pad thaje, masuja stópki –
korzystają z wakacji.. Cholerka, ja też tak chcę, gdzie jest ten
prysznic!?
Na tym skrzyżowaniu mnie olsnilo, że ja nic nie muszę, pierdzielę ten adres z
bookingu idę gdzie bądź, byle blisko i robactwa nie było. W końcu i tak o 4
rano muszę już opuścić pokój, bo jade dalej. I tak to wyszło, w tej okolicy
“spalni” jest cała masa. Jakiś się szybko znalazł😜Zdążyliśmy na nocne przyjemnosci.