Pieliśmy się to w górę to zjeżdżaliśmy w dół, zakręt za zakrętem. Samochód gwałtownie hamuje, po czym szybko się rozpędza. Po godzinie jazdy zrobiło mi się niedobrze. Świetnie, że okno było w zasięgu ręki, a kierowcę wystarczyło puknąć w ramię i stawał natychmiast…. Jedynie co mnie zachwyciło podczas tej nocnej jazdy, to nieboskłon. Niesamowicie rozgwieżdżone niebo i wszystko jakby większe, bliższe, na wyciągnięcie ręki. Znalazłam sobie w tym obrazku pocieszenie, aż do wschodu słońca. Droga była uciążliwa.
Być kierowcą w Ladah-gdy droga zbyt długa
A pocieszać musiałam się wielokrotnie. Nie tylko w związku z chorobą lokomocyjną ale i z powodu stanu kierowcy. To są osoby, które żyją z transportu ludzi na tej trasie. Czyli robią nocną jazdę, dwie może trzy godziny drzemki. W zależności od tego, o której dotrą do miasta, i jadą z powrotem. Droga, jak pisałam należy do bardzo trudnych. Wymaga koncentracji, ciągłej uwagi. Gdy jedzie się nad przepaścią, gdy robi się mijankę na milimetry. Gdy jadąc na asfaltem wpada się w dziury lub gdy samochody wyprzedzają się na czwartego! – Wszystkie te sytuacje męczą.
Dlatego tutejszy kierowca jest bardzo zmęczony. Ale jedzie bo musi, nieważne, że nie dospał, że jechał kilkanaście godzin w takich warunkach. Ma zlecenie, jedzie. Wiadomo czym to się kończy, kierowcy po prostu przysypiają. Czekają na prosty kawałek drogi, zwalniają i oczy same im się zamykają. Pobudka następuje gwałtownie gdy wpadają w dziury lub gdy trąbi przejeżdżające obok lub z naprzeciwka auto. Potem trochę przyspieszają, a za kilka kilometrów to samo.
Jadąc do Leh kierowca ratował się skrętem i Red bullem, widać było, że jest mu ciężko opanować senność. 30 km przed Srinagarem poddał się, przyłożył głowę do słupka, a potem zjechał na prawy pas. Widząc co się dzieje, klepnęłam go mocno w ramię. Ocknął się i chciał zjechać na pobocze, sądząc, że moja choroba znów dała znać. Ja mówię, nie, nie i pytam ile km mamy do celu? Odpowiedź, że ok 35 km, przyjęłam z ulgą.
Potem już do końca trzeba było go zagadywać, żeby nie przymykał oczu.
Początek naszej drogi był ciekawy z uwagi na powiększającą się niespodziewania liczbę pasażerów. Ale koniec trasy wzbudzał niepokój, bardzo chciałam, żeby ta droga dobiegła już końca.
O nie mniejszych atrakcjach w drodze powrotnej tutaj
A sama droga w google maps, wygląda tak: