Na Islandii spędziliśmy już cztery dni i pogoda nas nie rozpieszczała, częściej padał deszcz niż świeciło słońce. Jednak tego dnia mieliśmy szczęście i rześki poranek przywitał nas pięknym słońcem. Co więcej, nie tylko słońcem ale i oszałamiającym widokiem na masyw lodowca Vatnajokull. (o lodowcu pisałam tutaj). Kiedy wczoraj ok. godziny 22 parkowaliśmy w tej uroczej zatoczce, było oczywiście widno. W końcu to białe noce-ale nie na tyle, żeby dostrzec w oddali śnieżną czapę. O świcie widoczność była aż po horyzont. Widok tego giganta północy, robił wrażenie. Jednak na nas czekał wodospad i wulkan, tym razem Laki.
Ponieważ było dość wcześnie, zdecydowaliśmy się ruszyć bez śniadania. Zarówno nasze miejsce parkingowe jak i okolica, którą jechaliśmy była usłana polami lawy okrytymi trawami i mchami. Bardzo mi się ten widok podobał i gdybym mogła, to co chwilę zatrzymywałabym się na zdjęcie. Taka omszona lawa ciągnęła się po horyzont. Przyjmując różne kształty, formując większe lub mniejsze pagórki, cała masę szczelin – niewątpliwie należy uważać w czasie chodzenia po tych„różyczkach brokułowych”. Słońce nadal świeciło więc tym bardzie dookoła było soczyście zielono.
W niewielkiej odległości od naszego miejsca noclegowego, tuz przy trasie znajdowała się również atrakcja turystyczna zwana Laufskálavarða. Była to górka, na której i wokół której, została ułożona cała masa stożków z kamieni. Widok przyjemny jednak my dość szybko pojechaliśmy dalej.
Dojazd nad wodospad i do wulkanu
Aby dojechać do kompleksu wulkanów Lakagigar, niezbędny jest samochód z napędem na cztery koła. Ponieważ wjeżdżamy już w Interior i patrząc na szczegółową mapę, widać, ile będzie strumyków lub wręcz rzek do pokonania. Pierwsze przeprawy pojawiają się już na wstępie, w niedalekiej odległości od drogi numer 1. Za każdym razem stosujemy się do procedury przekraczania wody. Dzięki temu rośnie poczucie pewności oraz szanse na dojazd do wulkanu.
Wodospad Fagrifoss
Z drogi numer 1 należy zjechać w lewo jadąc od Vik, kierując się na kanion Fjaðrárgljúfur. My minęliśmy kanion i pojechaliśmy dalej, aż do samego wodospadu Farigafoss, czyli ok. 10 km dalej. Wodospad jest o tyle fantastyczny poza swoimi oczywistymi walorami, bo jest stosunkowo rzadko odwiedzany. Zapewne z uwagi na wymagający dojazd, a zdecydowanie wart jest zobaczenia. Całość można oglądać z góry. My mieliśmy jeszcze to szczęście, że była widoczna tęcza, dookoła nie było innych turystów, świeciło słońce, zrobiło się cieplej. Te okoliczności sprawiły, że uznaliśmy, iż będzie to najlepsze miejsce na śniadanie – jajecznica z islandzkich jaj. W takich okolicznościach przyrody smakowała wybornie.
Czas w Interiorze płynie wolniej. A na pewno wolniej pokonuje się kolejne kilometry żwirową drogą, urozmaiconą kolejnymi przejazdami przez wodę. Podczas których trzeba zachować wyjątkową czujność – już jedną tablicę rejestracyjną straciliśmy (o tym pisałam tutaj), nie chcieliśmy kolejnych strat. Jedzie się również wolniej z powodu kamieni, które co chwilę strzelają spod kół i uderzają w podwozie.
Z uwagi na takie ograniczenia każde 10 km pokonuje się dwa razy dłużej. Wodospad od wulkanów był oddalony o kolejne 10 km, które pokonywaliśmy w ślimaczym tempie. Dobrze, że długo było widno. Dzięki temu mogliśmy swobodnie planować przejazdy, nie obawiając się, że gdzieś, po środku niczego zastanie nas noc.
Kraina wulkanów Lakagigar
Im dalej zostawialiśmy wodospad, tym krajobraz stawał się coraz bardziej monotonny, a okoliczne połacie zastygniętej magmy jałowe i coraz ciemniejsze. Pogłębiający się brak rośli świadczył o tym, że zbliżaliśmy się do serca wulkanicznego tego regionu. Początkowo ogromne głazy, porozrzucane dookoła (wyobrażałam sobie jak te masy skalne lecą z krateru;)). Z czasem stawały się coraz drobniejsze, za to pojawiały się większe i coraz bardziej zawiłe formacje z zastygniętej magmy. Na samym końcu tej drogi, wulkany były już pokryte w większości pyłem wulkanicznym z rozrzuconymi miejscami kamieniami o różnej wielkości.
Czarna droga doprowadziła nas do budki, stanowiącej centrum informacji turystycznej, prowadzonej przez małżeństwo. Państwo bardzo odpowiedzialnie traktowali swoja pracę oraz z olbrzymim zapałem dbali o każdy kawałek ziemi w tym miejscu. Jak bardzo byli rygorystyczni, przekonałam się już na wstępie. Nieopatrznie przekroczyłam niemalże niewidzialną granicę, wytyczoną z kamieni, pomiędzy miejscem parkingowym a częścią należącą już do wulkanu. Zostałam wówczas dosadnie pouczona o tym, gdzie można chodzić, a po czym absolutnie nie wolno.
Laki
Szlak na stożek wulkaniczny prowadzi tuż za budką, od razu do góry. Jest to bardzo proste podejście, mało wymagające, idzie się spokojnie, co daje możliwość spokojnej obserwacji krajobrazów.
Masyw Lakagigar urzekł mnie swoimi pejzażami. Owszem surowe i jednostajne w kolorze ale poprzetykane jeziorkami, z wodą o intensywnej niebieskiej barwie. Do tego z samego szczytu roztacza się fantastyczny widok na małe lub większe wulkany, które widoczne są aż po horyzont. Położenie niektórych jeden tuż za drugim powoduje, że ma się wrażenie jakby ktoś celowo chciał je ustawić w równej linii. Z góry świetnie widoczne są jeziora, w tym to największe Langisjor. Samo przejście całego szlaku góra/ dół, zajmuje około 1 godziny – chyba, że poświęci się więcej czasu na kontemplacje widoków.
Natomiast jeszcze jeden element zrobił na nas wręcz piorunujące wrażenie. Okazało się, że o ile Pan pilnuje porządku na dole. O tyle Pani dba o niego na samym szlaku – tak, tak Pani zamiatała szczotką szlak. Dodatkowo Pani, wymiatała większe kamienie i poprawiała te ułożone po bokach i ograniczające możliwość zsunięcia się. Widok był bardzo wyjątkowy..
Spod centrum można wybrać się jeszcze na krótki wypad do zalanej woda kaldery. Wokół której można odbyć krótki spacer. Woda miała intensywny zielono-granatowy kolor i była bardzo zimna.
Samo dotarcie do Lakagigaru zajęło nam około półtorej godziny, jak pisałam żwirowa droga i wodne przeszkody spowalniają tempo. Pobyt na miejscu to około 2 godzin i powrót. Dlatego na taką wycieczkę połączoną jeszcze z wizytą nad wodospadem należy przeznaczyć cały dzień.
Islandia 24.06.2018
Hej